Każdy z nas choć raz w życiu znalazł się w sytuacji, której bardzo, ale to bardzo chciał uniknąć. Możemy więc zrozumieć pana Gonzaleza-Diaza, którego ścigało za długi zarówno kasyno linii żeglugowej, jak i portorykańska Służba Celna. Na co jednak liczył nasz bohater, wyskakując za burtę wycieczkowca już w porcie?
Gotowy scenariusz na film
Historia, o jakiej mowa, zaczęła się na wycieczkowcu Rhapsody of the Seas należącym do linii żeglugowej Royal Caribbean. Jednostka oferuje pasażerom rozmaite formy rozrywki – w tym kasyno. Wszystko wskazuje na to, że pan Gonzalez-Diaz w czasie rejsu nie próżnował, tylko pracowicie obstawiał. Z jakim skutkiem? Cóż, to skomplikowane.
Faktem jest, że kiedy jednostka zbliżała się do portu San Juan w Portoryko, mężczyzna spanikował. Zamiast poczekać, aż statek dobije do brzegu i zmierzyć się ze skutkami swojej działalności, postanowił opuścić pokład i po prostu wyskoczył za burtę.
Jak podkreśla, nie miał zamiaru popełnić samobójstwa – jedyne, czego chciał, to uciec od długów hazardowych oraz tych związanych z nieopłaconymi podatkami. Nie do końca mu się to udało.
Co było dalej?
Skok z burty wycieczkowca to spory wyczyn, ale hazardzista i tak wolał podjąć to ryzyko, niż stawić czoła rzeczywistości. Mimo to nie uniknął konsekwencji swojego trybu życia – uratowali go dwaj mężczyźni na skuterze wodnym, którzy odstawili go w bezpieczne miejsce. Bezpieczne – to znaczy niegrożące utonięciem; ale nie aresztowaniem.
Zarówno skok, jak i podjęcie z wody zostały nagrane przez kamery monitoringu. Pan Gonzalez-Diaz został więc szybko schwytany przez funkcjonariuszy Służby Celnej i Ochrony Granic. Podczas aresztowania hazardzista został oczywiście przeszukany – znaleziono przy nim 15 000 dolarów w gotówce. Jak tłumaczył celnikom, wyskoczył za burtę właśnie po to, by uniknąć płacenia cła od tej kwoty. Nie był jednak w stanie wyjaśnić, dlaczego oprócz gotówki ma przy sobie pięć różnych dokumentów tożsamości. Zapytany, jak się w końcu nazywa, odpowiedział funkcjonariuszowi: "Gdybyś był dobry w swojej pracy, to byś wiedział".
Na plusie czy na minusie?
Może się wydawać, że pan Gonzalez-Diaz w momencie skoku był przy kasie – ale to tylko pozory. Przedstawiciele Royal Caribbean zgłosili funkcjonariuszom Służby Celnej, że w rzeczywistości kłopotliwy pasażer był pod kreską – miał bowiem w pokładowym kasynie dług w wysokości 17 000 dolarów. Skąd zatem w jego kieszeni gotówka – to pozostaje na razie tajemnicą.
Mimo wszystkich tych wyczynów Gonzalez-Diaz został zwolniony za kaucją (Portoryko to tzw. terytorium nieinkorporowane Stanów Zjednoczonych, więc pozostające pod jurysdykcją USA) – nie podano jej wysokości ani tego, kto ją wpłacił. Wiadomo natomiast, że jeśli zostanie skazany, może trafić na 5 lat do więzienia, a co więcej – będzie musiał zapłacić 250 000 dolarów grzywny. Jak myślicie, zapłaci?
Tagi: wycieczkowiec, hazard, Portoryko, ciekawostki