Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (National Transportation Safety Board, NTSB) opublikowała pierwszy raport w sprawie wypadku, jaki miał miejsce w maju. Żaglowiec szkoleniowy meksykańskiej marynarki wojennej Cuauhtémoc uderzył wówczas w Most Brookliński. Autorzy raportu nie stawiają jednoznacznych wniosków – te możemy wyciągnąć sami.
NTSB i jej raporty – dlaczego są ważne?
Rada jest niezależną agencją federalną utworzoną w latach 60. XX wieku. Ma za zadanie badać wszelkie okoliczności poważnych wypadków i ustalać ich prawdopodobne przyczyny. Celem działania nie jest znalezienie winnych czy wsadzenie kogoś do więzienia (chociaż jest to skutek uboczny), ale znalezienie problemu i wyeliminowanie go. Na podstawie swoich ustaleń Rada wydaje bowiem zalecenia, dzięki którym można uniknąć podobnych katastrof w przyszłości. NTSB nie ma uprawnień egzekucyjnych, ale jej ustalenia i wnioski są brane pod uwagę zarówno przez władze, jak i przez sektor prywatny.
Raport, jaki Rada opublikowała w związku z okolicznościami katastrofy meksykańskiego żaglowca, jest wstępny – nie ma w nim jeszcze zaleceń, ale są już okoliczności.
Co tam się stało?
Autorzy raportu podkreślają, że nie dotyczy on funkcjonowania układu napędowego żaglowca – ta sprawa wciąż jest przedmiotem dochodzenia. Udało się natomiast ustalić fakty związane z komunikacją na pokładzie. Wygląda na to, że była ona, mówiąc oględnie, dość niedoskonała.
Początkowo nic nie wskazywało na nieprawidłowości: piloci weszli na pokład Cuauhtémoca, a kapitan poinformował ich, że ster, napęd i inne systemy żaglowca działają prawidłowo. Wiatr zachodni 10-15 węzłów.
Żaglowiec oddał cumy i odbił od pomostu bez żadnych przeszkód, wspomagany przez dwuśrubowy holownik pomocniczy. Za sterem Cuauhtémoca stał pilot, co jest standardową procedurą w nowojorskim porcie w pierwszych minutach po odbiciu od brzegu. Po chwili pilot nakazał wrzucić wstecz, by cofnąć jednostkę do East River. I tu zaczynają się schody.
Wieża Babel…
Komunikacja niestety nie przebiegała płynnie – polecenia dotyczące silnika i steru od pilota przechodziły przez wiele osób, zanim dotarły do ludzi, którzy mieli je faktycznie wykonać. Z raportu wynika, że każdorazowo pilot mówił coś kapitanowi (po angielsku), kapitan tłumaczył to na hiszpański i przekazywał komendę członkowi załogi na dolnym pokładzie. Ten z kolei przekazywał polecenie innym załogantom… W efekcie powstało coś przypominającego zabawę w głuchy telefon.
Niestety w tym przypadku nie była to zabawa; wszyscy wiemy, czym grozi zbyt późne wykonanie komendy albo niezrozumienie, co takiego trzeba wykonać — nawet na niewielkiej, wakacyjnej łodzi. W przypadku dużej jednostki, w dodatku manewrującej na rzece, skutki takich nieporozumień doprowadziły do katastrofy. Oczywiście nie oznacza to, że były one wyłączną przyczyną zdarzenia – Rada podkreśla, że to dopiero jeden z elementów śledztwa. Pozostałe nadal są przedmiotem dochodzenia.
Tagi: żaglowiec, most, wypadek, przyczyny, Cuauhtémoc