36 gimnazjalistów ze Szkoły pod Żaglami - uczestnicy przerwanego przez sztorm rejsu żaglowca "Fryderyk Chopin" na Karaiby - wróciło autokarami do Polski. W swoich domach poczekają teraz na decyzję co do dalszych losów wyprawy.

"Fryderyk Chopin" 28 października na skutek sztormu na Atlantyku stracił oba maszty. Uszkodzenia są na tyle duże, że remont "Fryderyka Chopina" trwać może nawet 7-8 tygodni. - Dlatego rozsądniej było zabrać brykające na lądzie dzieci i wrócić z nimi do macierzystych szkół, a kiedy żaglowiec zostanie naprawiony, przywieźć je z powrotem do Anglii niż czekać tam miesiącami na rozwój sytuacji. Na spotkaniu z częścią rodziców te wszystkie ewentualności omówiliśmy i podjęliśmy decyzję o powrocie - przyznaje Tawernie Skipperów kpt. statku Krzysztof Baranowski. Remont jednostki mógłby rozpocząć się w każdej chwili, nie ma jednak jeszcze decyzji gdzie zostanie przeprowadzony. Postanowienie ogłosi w najbliższych dniach armator w oparciu o decyzję ubezpieczyciela - PZU, którego rzeczoznawca jest w trakcie oszacowywania szkód. Nieoficjalnie mówi się, że naprawa statku może kosztować nawet milion złotych.

Jeżeli armator zdecyduje się na modernizację statku w Anglii i wszystko pójdzie bez zakłóceń, realne jest, że jeszcze przed nowym rokiem dzieciaki wznowią rejs. Jeżeli zaś zapadnie decyzja o holowaniu "FCh" do Polski, oznaczać będzie to koniec marzeń dla gimnazjalistów.

Jak twierdzi jednak kpt. Baranowski w interesie armatora jest naprawienie statku w Wielkiej Brytanii, ponieważ mógłby wtedy wciąż skorzystać z sezonu na Karaibach, gdzie na statek czekają polscy płetwonurkowie. Baranowski dodał, że chłopcy i dziewczęta w wieku 14-16 lat są już "zaprawieni i przygotowani do rejsu, a armator nie znajdzie lepiej wykwalifikowanej załogi na doprowadzenie statku na Karaiby". Oprócz 36 gimnazjalistów załogę stanowią nauczyciele, kucharz i zawodowi żeglarze, łącznie 47 osób. - Będziemy czekać cierpliwie, ale wierzymy z całego serca, że jednak odbędziemy ten rejs - dodaje Tawernie Skipperów kpt. Baranowski.